czwartek, 17 maja 2012

Dziś będę głęboki, niczym panie z filmów.

Za oknem jest już ciemno, jak to śpiewał wspaniały, polski wokalista Piotr Kupicha, a mi wszystko jedno. To znaczy, właściwie, nie jest mi wszystko jedno. Konkretnie, absolutnie absurdalnie zależy mi. Zależy mi, żeby przestało mnie to tak boleć. Ból, który przeszywa me ciało oraz mą duszę, niczym strzały przeszywały ciała dawnych bohaterów. Umieram powoli, czując, że uchodzi ze mnie chęć życia. Nie chcę, nie chcę już przebywać wśród tylu tragedii. Nie chcę żyć wśród ludzi, którzy biegną gdzieś, nie znając celu. Dobiegną? Nie wiadomo. Raczej nie, gdyż na początku jest najłatwiej. Później nogi zaczynają boleć. No właśnie. Ból, o którym mówię trochę wyżej, jest chyba wynikiem egzystencjalnego zmęczenia. Jestem młody, a już się wypaliłem. Nie mam siły. NOGA MNIE KURWA BOLI, W KOLANIE, A W DOMU NIE MA KETONALU. Ból jak stodoła, jasna cholera, to naprawdę boli.


Z ciekawostek, blog może zmartwychwstanie jak Jeszua, a może nie. Who cares? Tak czy inaczej, nie ma powodu do zmartwień, w dupie mam to, czy ludzie gdzieś biegną, oraz to czy dobiegną. Mimo wszystko nadal chce mi się żyć. Jedynie ten ból. Szlag by to. Ale pamiętajmy. Wszystko będzie najlepiej.


Jeszcze w sumie nie wiem, czy wrócę do pisania o różnych nieciekawych ciekawostkach, związanych z polską polityką, oraz z tym co pokazują w TVNie. Bo całkowicie przestałem się tym interesować i teraz szukam nowej tożsamości. A może jednak będą egzystencjalne dywagacje, na miarę samego mistrza Paulo Coelho?

Kto wie, co do głowy wpadnie tak nudnemu człowiekowi jak ja.

Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz