wtorek, 25 września 2012

Trochę mi szkoda, ponieważ osiągnąłem tutaj niewiarygodny jak na mój poziom bycia nieciekawym, pułap ponad trzech tysięcy wyświetleń. Z tego względu właśnie nie zamierzam na razie całkowicie likwidować tego miejsca, nawet pomimo że już od dawna się nim nie zajmowałem, a dzisiaj, w dniu pańskim 25 września, odpaliłem właśnie swój nowy projekt.

Tutaj właśnie, znajduje się mój nowy projekt. Zapraszam do kliknięcia.

Na razie nic tam jeszcze nie ma, ale jak to zawsze bywa, mam niezwykle ambitne plany, które mam zamiar zrealizować. Także to miejsce będzie sobie żyło własnym życiem, od czasu do czasu postaram się je czymś podlać, ale mój powrót do nudzenia ludzi będzie miał miejsce tam, gdzie nie mam głowy.

czwartek, 14 czerwca 2012

Zdrastwujtie!

Dobra, Polska wygrała, remisując z Rosją 1-1. Jest to naprawdę miła odmiana, bo zazwyczaj przegrywaliśmy ze wszystkimi, nawet nie udając, że potrafimy biegać, nie mówiąc już o kopaniu w piłkę. Pobudziło to we mnie wartości patriotyczne, które jakoś zawsze drzemały, ukryte gdzieś pod lenistwem i całym mnóstwem innych ciekawych rzeczy. Właściwie, to mój patriotyzm leżał gdzieś niżej niż sznycle, Zbigniew Ziobro oraz markowe rzeczy Ikea. Wolałbym chyba zostać konsultantką Avonu, niż patriotą. Ale jakoś, ten mecz z ZSRR sprawił, że zacząłem się zastanawiać, o co ze mną chodzi.

Żyjemy we wcale-nie-tak-tragicznym kraju. Teraz co prawda, od tygodnia pada deszcz, w moim pokoju coś chyba zgniło, a kwotę wynoszącą ponad sto złotych, ostatni raz widziałem gdzieś w zeszłym życiu. Są to jednak sprawy naprawdę poboczne. Mamy, u nas w Rzeczpospolitej, piękne miasta. Oczywiście, istnieje Kalisz, Włoszczowa, Warszawa czy całe Podkarpackie. Ale mamy chociażby cały Śląsk. Jest tam tak cudownie. Powietrze jest tam tak gęste, że można połamać sobie na nim zęby. Mają tam, na pewno, całkiem dobre sznycle. W końcu to tak naprawdę Niemcy. Poza Śląskiem, no to kurcze, mamy Kraków. Miasto tak piękne, że naprawdę czasem chce mi się wyłączyć komputer i wyjrzeć przez okno.

Poza miastami, mamy przecież fantastycznych ludzi! Jak oni pięknie się biją! Szczególnie między sobą, choć trzeba przyznać, że jeżeli jest okazja wpieprzyć Ruskim, to jednoczymy się jak mało kto. Mamy też wspaniałych polityków, którzy wspaniale wymyślili, że dobrym pomysłem, będzie wydanie pozwolenia obywatelom ZSRR, na przemarsz przez stolicę. No przecież, z tego nie mogło wyniknąć nic złego.

Nie chcę tutaj, mówię o marszu, obwiniać żadnej ze stron, ale należy obwinić obie. Przecież Rosjanie mają swój kraj i z tego co podpowiada mi moja marna znajomość geografii, całkiem spory. Naprawdę, mogą sobie tam maszerować tam i z powrotem. I nikt nie miałby do nich pretensji. Z drugiej strony, skoro wydano im pozwolenie na spacer, to naprawdę nie widzę sensu w tym co postanowili zrobić, prawdziwi obrońcy Polskości. Wiadomo, że historycznie, mamy z Rosjanami małe zgrzyty, ale przecież do tej pory można usłyszeć że "za komuny było lepiej". A tak serio, to bez sensu była ta cała afera, bo mimo wszystko, miło jest gdy mogę podgrzać kotleta na kuchence gazowej. Nie psujcie tego.


czwartek, 17 maja 2012

Dziś będę głęboki, niczym panie z filmów.

Za oknem jest już ciemno, jak to śpiewał wspaniały, polski wokalista Piotr Kupicha, a mi wszystko jedno. To znaczy, właściwie, nie jest mi wszystko jedno. Konkretnie, absolutnie absurdalnie zależy mi. Zależy mi, żeby przestało mnie to tak boleć. Ból, który przeszywa me ciało oraz mą duszę, niczym strzały przeszywały ciała dawnych bohaterów. Umieram powoli, czując, że uchodzi ze mnie chęć życia. Nie chcę, nie chcę już przebywać wśród tylu tragedii. Nie chcę żyć wśród ludzi, którzy biegną gdzieś, nie znając celu. Dobiegną? Nie wiadomo. Raczej nie, gdyż na początku jest najłatwiej. Później nogi zaczynają boleć. No właśnie. Ból, o którym mówię trochę wyżej, jest chyba wynikiem egzystencjalnego zmęczenia. Jestem młody, a już się wypaliłem. Nie mam siły. NOGA MNIE KURWA BOLI, W KOLANIE, A W DOMU NIE MA KETONALU. Ból jak stodoła, jasna cholera, to naprawdę boli.


Z ciekawostek, blog może zmartwychwstanie jak Jeszua, a może nie. Who cares? Tak czy inaczej, nie ma powodu do zmartwień, w dupie mam to, czy ludzie gdzieś biegną, oraz to czy dobiegną. Mimo wszystko nadal chce mi się żyć. Jedynie ten ból. Szlag by to. Ale pamiętajmy. Wszystko będzie najlepiej.


Jeszcze w sumie nie wiem, czy wrócę do pisania o różnych nieciekawych ciekawostkach, związanych z polską polityką, oraz z tym co pokazują w TVNie. Bo całkowicie przestałem się tym interesować i teraz szukam nowej tożsamości. A może jednak będą egzystencjalne dywagacje, na miarę samego mistrza Paulo Coelho?

Kto wie, co do głowy wpadnie tak nudnemu człowiekowi jak ja.

Dobranoc.

wtorek, 28 lutego 2012

Arnia bitej pi(a)zdy.

Na murze, bardzo niedaleko mojego miejsca zamieszkania, swoje znalazł pewien uroczy napis. Napis, który ma swoją historię. Kiedyś, jeszcze przed wybuchem mody na maczety, ale już po tym jak modne stały się noże, grupa najprawdopodobniej absolutnie łysych dresów, kibiców Wisły, wymalowała na starej kamienicy swoje hasło. "Armia białej gwiazdy" dumnie głosiło ów hasło. I tu historia mogłaby się zakończyć, gdyby nie to, że nic nie może pozostać bez reakcji.

Pewnego dnia, grupa prawdopodobnie równie łysych dresów, poczuła się urażona tymże wyżej wspomnianym napisem. Trzeba ich zrozumieć. Tak jak Żydzi mogą czuć się urażeni stwierdzeniem "arbeit macht frei", a ludzie o ciemnym kolorze skóry, nazywaniem ich per "bambusy", tak ci łysi panowie, kibice Cracovii, trzeba dodać, poczuli że bardzo ich boli ten napis na tej kamienicy. Z resztą tak samo jak każdy inny napis na każdej innej kamienicy. Panowie wzięli się więc do roboty, a efekt może obecnie podziwiać każdy, kto przejeżdża, przechodzi, lub w razie powodzi, przepływa przez aleje Słowackiego.

Nie mam zielonego pojęcia, co dokładnie oznacza "arnia bitej piazdy", choć wydaje mi się, że w wolnym tłumaczeniu z neandertalskiego na nasze, to 'armia bitej pizdy'. I trzeba tu oddać dresom, co ich, że wykazali się sporą inwencją twórczą, jednak zabrakło chyba trochę talentu. I mózgu.

Nie podoba mi się sposób w jaki ubrani w szmaty, łysi ludzie, załatwiają swoje porachunki. Po pierwsze primo, nie ma według mnie to sensu, bo za tydzień, dwa, miesiąc albo rok, Citroenem Saxo z silnikiem 0,5l, podjedzie kolejna banda debili i dopiszę kolejną wersję. I tak w kółko. Zamiast tego, mogliby się po prostu wyzabijać. Do drugie primo, zastanawia mnie to, że nikt nic z tym nie robi. Ten napis jak się pojawił, już w sumie dawno temu, tak nadal jest i ma się dobrze. Ja rozumiem, że mamy kryzys i że są ważniejsze rzeczy niż napisy na ścianach, ale z drugiej strony, jestem pewny, że za tak zwane "planowanie krajobrazu" sporo ludzi dostaje grube pieniądze. I skoro już dostają, bo pewnie się na tym znają, to mogliby tak zaplanować krajobraz, żeby tego napisu tam nie było. Nie to, że rani on moje uczucia religijne, płciowe czy żywieniowe, ale najzwyczajniej w świecie przyjemnie jest żyć w miejscu, choć w miarę zadbanym. I tu muszę przyznać, że nie chodzi już o ten konkretny napis. Jest milion, trylion różnych, brzydkich, śmierdzących, albo po prostu głupich elementów tego miasta, którymi ktoś powinien się zająć. Zamiast zatrudniać armię facetów z odwrotnymi odkurzaczami, do zdmuchiwania liści z miejsca na miejsce.

Po trzecie primo, ultimo, wypadałoby żeby służby porządkowe od czasu do czasu reagowały. Oczywiście nie mam tu na myśli strzelania do grafficiarzy, których dzieła bardzo cenię w zdecydowanej większości, ale mogliby się wysilić na tyle, żeby zatrzymać samochód i krzyknąć do łysych, żeby spieprzali. Ostatnio widzę jak idzie sobie patrol, a przed nim trzech morderców, którzy potajemnie lubią małe kotki, maluje coś na ścianie kamienicy. No to myślę sobie, że będzie jakaś reakcja, albo coś. Bo nie wyglądało na to, że to są jacyś artyści, którzy mają pozwolenie na robienie ulicznych dzieł na ścianie. Reakcji jednak nie było, 'niebiescy' jedynie przeprosili, że chcieliby przejść.

Wracając zobaczyłem, że trójki artystów już nie ma, a został po nich jedynie, wspaniały, monumentalny wręcz -penis.

niedziela, 26 lutego 2012

Na końcu świata są problemy.

Kocham Święta Bożego narodzenia, kocham Święto Niepodległości, kocham Wielkanoc, ale najbardziej jestem zakochany w tych świętach, które zostały ustanowione nie-wiadomo-po-co. Dziś na przykład, jest Dzień Spania  w Miejscach Publicznych. Trzeba przyznać, że na tak fantastyczny pomysł, jak ustanowienie takiego dnia, mógł wpaść tylko ktoś bardzo twórczy. Wygląda na to, że stworzyli je (stfu) Niemcy. Podobnie wiele innych świąt powstało u naszych kiełbasianych sąsiadów. Gazeta.pl podaje, że zrobili to po to, aby ludzie zamiast walczyć w wojnie, świętowali. Genialne! Aczkolwiek, trzeba pamiętać że Gazeta to żydzi, masoni i Michnik, i że nie wolno im ufać, bo zdradzili nas wszystkich.

Po co to piszę? Ano po to, żeby zauważyć, że życie wielu ludzi jest na tyle nudne, bezsensowne i bezbarwne, że interesują się oni obchodzeniem takich świąt. Gdzieś w Jarosławiu (zakładam, że to niedaleko Izraela), odbył się nawet happening. Coś pięknego - banda pajaców i ludzi pozbawionych zajęć postanowiła przespać się na ziemi w miejscu, które leży zapewne koło Wypizdowa Gwiezdnego. Chciałbym delikatnie zasugerować jedynie, że ci z nich, którzy postanowili przekimać się na chodniku, powinni mieć świadomość, że nawet w okolicach Izraela są psy, które bardzo lubią w takich miejscach oddawać mocz. Miłej drzemki!

I jeszcze jedna ciekawostka. Okazuje się, że urzędnicy też mają poczucie humoru. W Gminie Lędzin (to chyba koło Atlantydy) paru osobom zamarzły rury i nie mają wody. Oczywiście jak trwoga to do urzędu. I tu wkraczają moi nowi idole. Otóż zaproponowali oni tym ludziom wejściówki na basen! Tam przecież jest woda. Coś pięknego. A jak sobie wyobrażę miny tych ludzi, to aż robi mi się cieplej na sercu.

wtorek, 24 stycznia 2012

Akta mie bolo.

Było o tym cicho, nikt o tym nic nie mówił. Nagle bum! Jeb! AAAAACH! Mamy kolejny temat, o którym się mówi. Ktoś obudził się i zauważył że rząd RP coś kombinuje. Och nie! Oni chcą nam zabrać wolność słowa! Zabrali już całe pieniądze, zabrali 96 bohaterów, teraz chcą zabrać wolność. Nie można na to pozwolić!

Teraz chciałbym coś powiedzieć. Nie to, żebym był za porozumieniem ACTA. Ale problem polega na tym, że się nie tym nie znam. Tak samo jak 99% oburzonych. Aczkolwiek jeżeli w tym co się ogólnie mówi, jest choć trochę prawdy, to nie powiem, trochę mnie to martwi. Nie chodzi o walkę ze ściąganiem filmów, logiczne jest, że władze próbują coś z tym zrobić. Chodzi mi o to, że może się pewnego dnia okazać, że będziemy najnormalniej w Świecie inwigilowani.

Tymczasem wszystkie Bartki tego Świata łączą się i głośno protestują. To znaczy, tak naprawdę to protestują cicho, bo zza ekranów swoich komputerów. Choć, dzisiaj część z nich, ta mniej andrzejowa, wyszła na ulicę Warszawy. Jutro mają wyjść w Krakowie. Ale trochę mnie zastanawia, ile z tych ludzi z małym wąsikiem, naprawdę troszczy się o tą całą wolność słowa. Mam wrażenie, że większość z nich, najnormalniej na świecie, jest wkurzona, bo może się okazać niemożliwym, ściąganie nagich kobiet z internetu.

Co będzie, zobaczymy. Nie chcę mi się za dużo o tym pisać, bo i nie ma za bardzo o czym. I tak skończy się na tym, że całą sprawę załatwią Anonimowi. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. Bo jeżeli ci ludzie, mogą sobie ot tak, psuć strony rządowe, włamywać się do FBI i departamentu stanu USA, to jakim cudem ktokolwiek ma się czuć bezpieczny? Gdyby chcieli, mogliby spokojnie włamywać się na konta bankowe i zabierać sobie kasę. Dlatego ich nie popieram, przerażają mnie. Ale trochę też bawią. Andrzeje.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Nic się nie dzieję.

Po tak długiej przerwie, ciężko jest cokolwiek napisać. Nie sądziłem, że ta przerwa potrwa tak długo. Ciekawe jest jednak to, że dziś postanowiłem coś napisać i cały cholerny dzień przesiedziałem nad myśleniem nad tematem. No bo o czym można napisać? Owszem, zawsze mogę pośmiać się z ekologów, lewicowców, Jarosława i Amerykanów. Ale ileż można?

Właśnie patrze na niezbyt przyjemną twarz Romana Giertycha. Nie słucham go, wolę muzykę. I właśnie to jest dziwne. Kiedyś oglądając wieczorem TVN24 spijałem każde słowo w poszukiwaniu czegoś o czym można napisać, lub czegokolwiek ciekawego. Dziś wolałbym napisać o tym z czego składa się dżem w mojej lodówce, niż o gościach w kolejnym program TVN-u.

Z tego co widzę, to Roman mówi, że Ryszard Kalisz jest kompetentny. No to wszyscy wiedzą. To tak jakby ktoś przyszedł i powiedział "Balcerowicz jest inteligentny" albo "PiS jest do pupy". Aby ludzie o tym wiedzieli nie trzeba przecież mówić o tym w telewizji. Wygląda po prostu na to, że nie ma już zupełnie o czym mówić w telewizji. Szkoda, bo chętnie posłuchałbym teorii spiskowych Macierewicza lub standardowych idiotyzmów Zbyszka Ziobry. Tym czasem mogę jedynie posłuchać o tym, że Kalisz ma rozum i nawet potrafi z niego korzystać.

Możemy być za to dumni, bo nasz skoczek o tyczce zdobył złoty medal na mistrzostwach świata w miejscu o którym nikt nie słyszał. Tak czy inaczej jest to powód do dumy i myślę, że tym optymistycznym akcentem wypada zakończyć. Ten kraj się kończy. Nie mam o czym pisać.